KidxLerena
Nie rezygnuj
Eustass Kid, Lerena Newgate
Obudził
ją chrzęst zamka, powodując gwałtowne otworzenie oczu i nasłuchiwanie, z
szybszym biciem serca. Zerwała się z łóżka, niepomna na środek nocy, pobiegła
boso, w jego koszulce, do przedpokoju, mając pewność, że wrócił. Chwila
wstrzymywania oddechu i zmrużenie powiek przed światłem. Był tam! Próbował po
cichu zdjąć kurtkę, ale widząc ją, pokręcił z uśmiechem głową i wyciągnął do
niej ramiona.
— Kidd! — Zawołała z ulgą, obejmując go, wsłuchując się w gardłowy śmiech, chłonąc
zapach perfum i skóry. — Myślałam, że będziesz po południu…
— No, nie
wyszło, mieliśmy mały wypadek. — Pokazał jej obandażowane przedramię, ale
druga, muskularna ręka przyciskała jej drobne ciało do potężnej klatki piersiowej
i nie pozwoliła się wyrwać.
— Co się
stało? — Uniosła głowę i patrzyła zdumiona w piwne, śmiejące się oczy
— Nic.
Wygłupialiśmy się na scenie i przyładowałem w statyw, zamiast zawieźć mnie do
domu, to wzięli mnie do szpitala, tam się przeciągnęło… Ale jestem. — Cmoknął ją
w głowę. — Nie chciałem cię budzić.
— Żartujesz?
Wcale nie spałam… No, trochę. Jesteś zmęczony? — Odsunęła się wreszcie na
wyciągnięcie ręki i otaksowała go spojrzeniem, uśmiechając się złośliwie. Kidd udał zamyślenie po czym oddał spojrzenie i uśmiech, wyraźnie aprobując widok
dziewczyny w samej koszulce i figach.
— Nie na
tyle, żeby nie zająć się swoją kobietą.
On the first page
of our story,
the future seems so bright.
the future seems so bright.
— Raja? —
Przyglądał się jej od dłuższej chwili i wydawał się być czymś zmartwiony, ale
kładła to na karb zmęczenia i nie dopytywała. Szczerze mówiąc, nie chciała
pytać ani poznać odpowiedzi.
— Hmm? —
Spojrzała na niego z nad talerza, a widząc powazną minę, odłożyła tosta i
przełknęła.
— Mówiłem
o wakacjach… — Znacząco zwiesił głos i przeczesał krwiście czerwone kosmyki, a
gdy się uśmiechnęła, westchnął ciężko. Zrozumiała w jednej chwili, bez słów,
ale wstrzymała się od protestu. Spodziewała się tego. — Chyba nie uda mi się
przez jakiś czas wyrwać.
— Co to
znaczy? — Krótką chwilę ciszy przerwał lodowaty ton i Kidd wiedział, że czekała
go kłótnia.
— Mamy
zaplanowanych parę koncertów, dostaliśmy propozycję z Download i za dwa
tygodnie znów jedziemy. — Lerena odchyliła się na oparcie i odwróciła głowę,
zaciskając wargi. — Posłuchaj, postaram się… Skarbie, posłuchaj mnie — przybrał
proszący ton, jak zawsze, gdy starał się ją ugłaskać, ale tym razem jej chłodne
spojrzenie osadziło głos w krtani.
— Nie
chcę. Przestań. — Spojrzała na śniadanie i automatycznie odechciało jej się
jeść. — Nie chcę nic słyszeć.
Wstała od stołu i sprzątnęła po swoim posiłku,
uwazając rozmowę za zakończoną. Kidd złapał ją za rękę gdy przechodziła obok, do
salonu, próbował łagodzić sytuacje pojednawczym tonem i obietnicami, ale
ofuknęła go, by się wreszcie zamknął i poszła.
— Raja,
to nie moja wina. Obiecuję, następnym razem…
— Kurwa,
Kidd, ile następnych razów masz w swoim słowniku?! — Warknęła ze złością,
gotując się do kolejnej bitwy. Kolejnej, od początku, od nowa, jeszcze raz.
Dlaczego wydawało jej się, że tym razem będzie inaczej? Dlaczego ostatnie trzy
miesiące miała nadzieję, że wróci i powie: dość koncertów, dość kariery i dość
nagrywań?
And this thing turned out so evil,
I don't know why I'm still surprised.
I don't know why I'm still surprised.
— Co mam
twoim zdaniem zrobic? Przecież tłumaczę, że to nie zależy ode mnie.
Czuł wzbierającą złość, ale jeszcze hamował
wybuch, choć głęboki baryton grzmiał od nadmiaru emocji w salonie, docierając
do każdego kąta. — Ja sobie nie ustalam harmonogramu dnia!
— A może
pora, żebyś zaczął? Do cholery, ile razy jeszcze będę to słyszała?! Nie dziś, nie
jutro, nie za tydzień, nie za miesiąc i, oj Raja, nie za, kurwa, rok! Myślisz
czasami o tym, że JA też czegoś chcę? Na przykład twojej obecności w tym domu?!
— A ty
myślisz, że ja wyjeżdzam i świetnie się bawię?!
— Tak,
tak właśnie…!
— To
dowiedz się, że ja PRACUJĘ, właśnie po to, żeby mieszkac w tym domu, jeździć takim autem i chuj wie, co jeszcze. I robię to przede wszystkim dla ciebie!
- Czy ja
cię kiedyś o to prosiłam? – Zmrużyła wściekle powieki i zniżyła głos,
wypełniając go całą złością, jaką w sobie tłumiła. – Czy ja kiedykolwiek
chciałam tu mieszkać? Chciałam tego wszystkiego? Wisi mi to! Chcę ciebie!
Zamilkł, szukając kontrargumentu, a chwila
ciszy sprawiła, że Lerena wypuściła powietrze przez usta, z cichym sykiem, i
wszystkie negatywne emocje się ulotniły.
— Kidd, ja
naprawdę… — Próbowała się mitygować i zażegnać kłótnię, nie chciała odbierać
sobie samej radośc z jego powrotu, i trudno, zostanie przez dwa tygodnie, więc
niech te dwa tygodnie będą… No właśnie, jakie miały być?
— Mieć
mnie znaczy mieć też moją karierę, Lerena — przerwał jej cicho, na co
przymknęła oczy, zmęczona krótką kłótnią i świadomością, że dla niego to
dopiero początek. — A kariera wymaga, by jeździc po całym świecie i informować
ludzi o swoim istnieniu. To jest cena, którą muszę zapłacić!
— Ty nie
płacisz Kidd — roześmiała się histerycznie — to ja płacę! W ciągu ostatniego
roku byłeś w tym domu przez osiem tygodni. Osiem! Kurewskich! Tygodni! Na to
też masz wytłumaczenie? Wyjeżdzasz na trzy miesiące, wracasz na dwa tygodnie i tak
w kółko? Tak ma wyglądać nasze życie?
— Nie
słyszałaś, że czasem trzeba coś poświęcić?!
—
Czasem?! Od dwóch lat to jest dla ciebie „czasem”? Poza tym dlaczego to ja mam
coś poświęcać?!
— A może
dotrze do ciebie, że ja też cię nie widuję i też jest mi z tym źle?!
Even angels have
their wicked schemes
and you take that to new extremes.
and you take that to new extremes.
— To dlaczego tego nie zmienisz? Dlaczego
nadal wyjeżdżasz? Mam wrażenie, że ty uciekasz, bo przeraża cię normalne życie.
Dlatego ciągle cię nie ma. Bo gdybym ja była na twoim miejscu, pieprzyłabym to
wszystko i przynajmniej raz na jakiś czas powiedziała „ sorry, nie pyknie, mam
faceta i swoje życie”. Raz na jakiś czas, Kidd, czy ja wymagam tak dużo?!
— Nie mogę zniknąć, bo moja kobieta ma taki
kaprys…!
— Trzy lata temu zostawiłbyś wszystko, żeby
ze mną być!
Zamilkli, przewiercając się gniewnymi
spojrzeniami, a powietrze drżało od nadmiaru wściekłości i niewypowiedzianych
słów. Widziała po nim, że jeszcze nie skończył, zresztą sama miała nagle wielką
ochotę wyrzucić mu w twarz wszystko. Co do słowa. Co do myśli. Co do czynu.
— Priorytety się zmieniają — wycedził zza
zaciśniętych zębów, a Lerena zachwiała się, jakby ją uderzył, i zbladła. Sporo
wysiłku kosztowało ją, by się nie rozpłakać na tak jawne poniżenie, ale zamiast
tego przybrała cyniczną maskę na twarz, śmiejąc się kpiąco. Proszę, skoro tak,
to będzie grała w jego grę.
— Och, tak, dlaczego nie powiedziałeś mi
tego wcześniej? — Przechyliła lekko głowę, a jej zachowanie mocno go
zaniepokoiło. Uspokoił się i badał ją spojrzeniem, próbując się czegoś doszukać
na jej twarzy, jednocześnie czując dziwny przypływ gorąca. Denerwował się.
Dlaczego? — Mówisz, priorytety się zmieniają, więc teraz twoim pierwszym
priorytetem jest kariera. A ja mam wrażenie, że poza tymi koncertami jest. Coś.
Jeszcze.
— O czym ty mówisz? — Nie był zaniepokojony.
Bał się. I znał dokładnie źródło tego lęku, ale nie mieściło mu się w głowie…
Nie, Raja nie mogła wiedzieć…
— O tym, że najpierw priorytetem byłam ja,
zdetronizowała mnie kariera i ktoś trzeci. — Uniosła jedną brew w górę, robiąc
charakterystyczną pauzę, a gdy milczał, zirytowała się. — Mówię o tabunie
dziwek, które przewinęły się przez twoje łóżko w ciągu ostatnich dwóch lat, gdy,
rzekomo, ciężko pracowałeś! — wyrzuciła z siebie, sprawiając, że tym razem on
zbladł i poczuł zimny dreszcz wzdłuż kręgosłupa.
— Kto…?
— Och? A więc wiedział ktoś jeszcze poza
mną? I dlaczego nie zaprzeczasz, Kidd? — Maska cynizmu opadła, w zielonych
oczach zakręciły się łzy. — Coś ty sobie, kurwa, myślał? — wyszeptała, nie
mogąc znieść jego reakcji. — Że nigdy się o niczym nie dowiem? Że jestem tak
głupia i się nie domyślę? — Odwróciła się do niego plecami, opierając jedną
dłoń na biodrze, a drugą zasłaniając twarz.
Killer powtarzał to wielokrotnie, ale
zbywał go wzruszeniem ramion, nie reagował na napomnienia, wisiały mu krytyczne
uwagi i docinki, bo uważał, że to, co dzieje się w hotelowych pokojach, zostaje
w hotelowych pokojach, i że Raja faktycznie o niczym się nie dowie. Eustass
kochał Lerenę, do niej należał on i wszystko co miał, a przygody, które miewał,
nie miały znaczenia. Ale gdy Raja powiedziała, że wie, coś w nim pękło.
Jednocześnie umysł zrobił projekcję odwrotną; co, gdyby to ona go zdradzała?
Now this gravel in our voices,
glass is shattered from the fight.
glass is shattered from the fight.
Wiedziała. Jak długo? Kto jej powiedział?
Jeśli to Killer, zamorduje go.
- Nie mogę tak, Kid. – Dotarł do niego
słumiony szlochem głos. – Nie mogę i nie chcę. Mam dosyć. Kocham cię, ale to
dla mnie za dużo.
Miała nadzieję, że będzie zaprzeczał,
zaklinał się, bo nie mogła uwierzyć, że byłby zdolny do zdrady. Powinnam wiedzieć,
wyrzucała sobie, że tak wygląda wielki świat i na tym polega bycie gwiazdą.
Na początku wpadła w szał, który minął, gdy
tylko do niej wrócił. Szeptał o miłości, ślubie, dzieciach i wierzyła w to. Ale
później przyszła samotność i niepewność, bo skoro ją kochał, to dlaczego tak
rzadko odbierał telefony? Dlaczego wydzwaniał nad ranem, pijany, i upewniał
się, że go kochała? Dlaczego zmieniał temat, gdy rzucała żartem o życiu
rockmana i kobietach?
Odpowiedź przyszła sama i przyszła szybko.
Kidd ją kochał, ale to wcale nie wykluczało zdrady. Nie mieściło jej się to w
głowie. Czy to ona była problemem? To, że jej nie było z nim, że miała nudne
życie w agencji reklamowej? To, że jej praca była uregulowana, że na imprezy
pozwalała sobie raz w tygodniu? A jeśli nie, to co, do cholery?!
— Przyznaję, że trochę popłynąłem — zaczął,
podchodząc do niej. Nie wiedział, jakich argumentów miałby użyć, ale nie
zamierzał pozwolić jej odejść. — Popełniłem mnóstwo błędów i możesz ukarać
mnie, jak ci się podoba. Ale nie możesz odejść...
Odwróciła się do niego z grymasem na
twarzy, jakby nie rozumiała, co powiedział.
— Nie mogę? Bo co? — wychrypiała,
zaskoczona tonem głosu, w którym usłyszała faktyczny zakaz. Chciało jej się
śmiać; jak mógł myśleć, by zakazywać jej czegokolwiek? Jakim prawem pozwalał
sobie być panem jej czynów? — Bo co, Kidd?
— Lerena, uspokój się. Rozmowa w takim
stanie... Kochanie, proszę cię...
— Nie dotykaj mnie! Zostaw! Nie mogę nawet
na ciebie patrzeć! Mam tego dość!
— To nie jest...
— Kurwa mać, Kid! — Wymierzyła mu
siarczystego policzka, dysząc z wściekłości. Zatrzymał się i wziął kilka
głębokich oddechów, patrząc jej prosto w oczy. Chciał coś powiedzieć, ale nie
znajdywał słów. — Miałam nadzieję, że zaprzeczysz. Że mnie wyśmiejesz... Nie
wiem, zrobisz cokolwiek. Miałam nadzieję, że to wszystko nieprawda. Boże, Kidd...
Za co mi to zrobiłeś?
Just gonna stand there and watch me burn
But that’s all right because I like the way it hurts
But that’s all right because I like the way it hurts
Nie miał siły za nią iść. Po prostu stał w
miejscu. Słyszał, jak wychodziła, słyszał, jak płakała, i nic nie mógł zrobić. Co miałby jej
powiedzieć? Że więcej tego nie zrobi? Jaką mógł mieć pewność, że dotrzyma słowa? Co go właściwie
opętało? Po co było to wszystko? I kto
jej w ogóle doniósł?
Kid rozszarpałby na strzępy uprzejmego
donosiciela, ale nie miał pojęcia przeciwko komu się zwrócić. Nie był zresztą
na tyle głupi, by wierzyć, że coś takiego załatwiłoby sprawę. To nie była wina
żadnej z tych dziewczyn, Killera, który już od jakiegoś czasu powtarzał, by
Eustass się opamiętał, i w ogóle niczyja, tylko jego, Kidda. To była jego wina.
Lerena miała rację, nienawidził tego, ale miała rację. Proporcjonalną karą było odejście. Tak się należało. On zatłukłby sukinsyna, z którym ona by się przespała;
Lerena nie miała tego komfortu. Nie, bo musiałaby zamordować conajmniej
kilkanaście dziewczyn.
Gdy blondynka wróciła kilka godzin później,
Kidda nie było, a razem z nim zniknęły jego rzeczy.
So maybe I’m a masochist
I try to run but I don’t wanna ever leave
I try to run but I don’t wanna ever leave
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz